Czarne grizzly
Mieszkańcy japońskiej wyspy Hokkaido mają poważny problem. Druga co do wielkości wyspa Kraju Kwitnącej Wiśni i jednocześnie najdalej wysunięta na północ prefektura Japonii jest domem podgatunku niedźwiedzia brunatnego, nazywanego czarnym grizzly. Podgatunek ten jest blisko spokrewniony z niedźwiedziem kamczackim i należy do największych na świecie. Wyraźnie dominuje nad swoim kamczackim kuzynem, rozmiarem ustępując jedynie kodiakom, największym niedźwiedziom brunatnym na świecie.
Liczebność japońskich grizzly kontrolowana jest przez tamtejszych myśliwych, którzy zatrudniani są do zapewnienia bezpieczeństwa mieszkańców miasteczek i wiosek. Opłacani z lokalnego budżetu łowcy prowadzą regularne patrole i tworzą specjalne grupy interwencyjne na wypadek zagrożenia ze strony zbyt ciekawskiego lub zbyt agresywnego osobnika. Ostatnio jednak, pod wpływem nasilającej się antyłowieckiej propagandy, niektóre miasta rezygnują z opłacania myśliwskich patroli.
Mieszkańcy miasta Shimammaki, które spierało się z myśliwymi na temat kosztów i rekompensat finansowych za myśliwskie dyżury, mają teraz pretensje do swoich władz, domagając się jak najszybszego zakończenia negocjacji i przywrócenia regularnych patroli. Pod koniec września jeden z niedźwiedzi zdemolował kilka stojących w porcie kutrów rybackich, po czym wybrał się na przechadzkę po pobliskim osiedlu. Policjanci przybyli na miejsce w zastępstwie myśliwych byli całkowicie bezradni i mogli jedynie przyglądać się działaniom niedźwiedzia, na próżno usiłując zniechęcić go światłami pojazdów i odgłosami silników. Szczęśliwie tym razem nie doszło do tragedii, choć wypadki zdarzają się dość często. Nie ma roku bez ofiar śmiertelnych oraz kilkunastu przypadków poważnych okaleczeń w wyniku ataku. Rocznie notowanych jest średnio około 1,5 tys. interwencji.
Poproszony o komentarz rzecznik miejscowej organizacji łowieckiej powiedział: „Ciekawy jestem, czy którykolwiek z członków rady miejskiej miał kiedykolwiek okazję dołączyć do nocnego patrolu prewencyjnego albo brać udział w akcji interwencyjnej i przekonać się, z czym musimy się mierzyć. Wychodzi na to, że w imię zielonej propagandy można bezkarnie narażać życie mieszkańców i cynicznie wykorzystywać myśliwych”.
(AT) / fot. pxhere.com (CC0 Public Domain)