Kaliber na rogacza
Wiosna kojarzy się nam z początkiem sezonu na kozły. Wielu myśliwych wyruszyło na łowy z bronią w kalibrze 6,5 × 55.
Gdy spytamy statystycznego polskiego myśliwego, jakie zna naboje kalibru 6,5 mm, większość wymieni tylko jeden: szwedzki 6,5 × 55. Nieliczni dodadzą jeszcze 6,5 × 57 (R), a starzy i doświadczeni nemrodzi dołożą zasłużony nabój 6,5 × 54 Mannlicher-Schönauer (MS). I tylko ci, którzy parają się strzelectwem długodystansowym, wspomną o kilku nowych, wspaniałych „szydłach” w rodzaju 6,5 × 47 Lapua.
Z wymienionych najbardziej popularny jest 6,5 × 55, zwłaszcza w Skandynawii. W naszych kraju także ma wielu zwolenników, którzy doceniają dwie podstawowe zalety starego wojskowego naboju: umiarkowany odrzut oraz precyzję strzału. To kaliber dla tych, którzy dużo trenują i dobrze strzelają. Nie dla partaczy i nie dla „mięsiarzy”. Jeśli ktoś omija strzelnicę szerokim łukiem czy oszczędza naboje, nie powinien interesować się kalibrem 6,5 mm. Farbowanie jest słabe, działanie obalające nie najlepsze. Jeśli pocisku nie ulokujemy właściwe, czeka nas żmudne dochodzenie postrzałka. Dotyczy to głównie dużych dzików czy jeleni. Na zbiorówkę absolutnie się nie nadaje. Piszę to celowo, by od razu zrazić tych, którzy szukają „cudownego kalibru”. 6,5 × 55 ani inne umiarkowane naboje z tej grupy nie są przeznaczone dla amatorów.
Snajperskie rezultaty
Nabój 6,5 × 55 ma jeszcze co najmniej trzy oznaczenia: 6,5 × 55 Swedish, 6,5 × 55 Swedish Mauser lub 6,5 × 55 SE. Prace nad tą amunicją rozpoczęto już w 1891 roku. Nabój przeznaczony był początkowo do karabinka kawaleryjskiego Mauser wz. 1894 i długiego karabinu piechoty wz. 1896. Potem doszły kolejne modyfikacje – model 96/38 i 38. Broń w pierwszych latach produkowana była przez zakłady Mausera, następnie na licencji w Szwecji. Wojsko darzyło nowy nabój wielką sympatią. […]