Rogacze „Szaraka”
Każdej wiosny nasze biuro polowań zabiera klientów do łowisk słynących z kapitalnych rogaczy. W rewirach kieleckiego koła „Szarak” jest ich wyjątkowo dużo.
Dawniej wielką atrakcją majowych polowań organizowanych w Kole Łowieckim „Szarak” były linijki, którymi o świcie łowcy wyruszali na rogacza. W kole krąży nawet anegdotka, że konie zostały tak wyszkolone, aby na widok łownego kozła same zwalniały… Myśliwy zeskakiwał wtedy błyskawicznie, a oddalający się wóz przykuwał uwagę kozła. Był czas na pewny strzał.
Polowania w dawnym stylu działały na zagranicznych myśliwych jak magnes. Ale i dziś, gdy linijki zastąpiły konie mechaniczne, podkieleckie łowiska kuszą możliwością kontaktu z nieskażoną naturą. Wyprawa na rogacza, podczas której można obserwować zajęcze parkoty czy tokujące bażanty, pozostaje na zawsze we wspomnieniach. Na co dzień tego nie doceniamy, ale nasze obwody – zwłaszcza takie jak „Szaraka”, o niewielkim stopniu urbanizacji – wydają się niektórym gościom niemal bezkresne…
Czym jednak byłby największy nawet i najbardziej malowniczy obwód bez zwierzyny? Rzadko które koło może się poszczycić równie mocną populacją sarny. Niejednokrotnie, dzięki doświadczeniu i znajomości łowiska podprowadzających, w ciągu krótkiego pobytu zagranicznym myśliwym udaje się ustrzelić życiowe rogacze. Prezes koła Włodzimierz Stępień – który nadal czasami podejmuje się roli podprowadzającego – za swój największy sukces uważa podprowadzanie trzech gości z Hiszpanii, którzy wrócili do domów z dwoma złotomedalowymi rogaczami i jednym srebrnym (najlepszy o masie 690 g netto)!
Jaka jest tajemnica sukcesu? Zdaniem myśliwych z „Szaraka”, podstawa to konsekwentne redukowanie populacji drapieżników. O tym, jak wielkie szkody powodują lisy, można się przekonać późną wiosną. Przy oknach nor znajduje się wtedy cewki koźląt, a cała praca hodowlana przepada.
– Dlatego zachęcam kolegów, by brali przechery na cel, gdy tylko pozwala na to kalendarz polowań – mówi Włodzimierz Stępień. – W minionym sezonie strzeliliśmy 44 lisy, 5 borsuków i 10 kun. Tytuł najlepszego lisiarza przypadł młodemu myśliwemu i zapalonemu wabiarzowi Krzysztofowi Chmielewskiemu, który strzelił aż 17 sztuk.
Ogromne znaczenie ma także tworzenie lizawek, do naszych co roku trafia 300–400 kg soli. Ważna jest również właściwa struktura odstrzału. Myśliwi z „Szaraka” koncentrują uwagę na łownych rogaczach, myłkusach i szydlarzach, które w miarę możliwości eliminują z łowiska jeszcze przed rują, by w czasie pojedynków nie poraniły bądź nie uśmierciły rywali. Prezesa szczególnie interesują jednorożce i przez lata zgromadził piękną kolekcję takich parostków. Z kolei Tadeusz Kułaga – łowczy koła – w minionym sezonie wypatrzył wysokiego szydlarza w wieku 7–8 lat (jak się później okazało, parostki osiągnęły masę 410 gramów) i postanowił się na niego zasadzić. Rogacz był jednak trudnym i niezwykle ostrożnym przeciwnikiem. Za swoją ostoję wybrał rozległe zakrzaczenia znajdujące się pośrodku łąk i wychodził na żer bardzo późno, gdy zapadający zmrok uniemożliwiał podchód i strzał. Myśliwy postanowił zbudować przenośną zwyżkę i to właśnie z niej – podczas piątego wyjścia – upolował kozła.
A ponieważ w drodze powrotnej wypatrzył jeszcze oryginalnego myłkusa, więc popołudnie i wieczór mógł zaliczyć do udanych.
Święty Hubert był szczególnie łaskaw dla łowczego również kilka lat wcześniej. W sierpniu Tadeusz Kułaga wypatrzył w odległości zaledwie 130 metrów od szosy prowadzącej z Buska-Zdroju do Chmielnika kapitalnego łownego szóstaka (masa parostków 605 gramów). Z reguły dobry łowczy wie o każdym koźle bytującym na terenie obwodu, ale tego capa nie widział nigdy wcześniej. Był to więc duch kniei, który bezpieczną kryjówkę opuszcza jako ostatni i powraca do niej jeszcze przed świtem. Jednak w czasie rui rogacz całą uwagę skupił na towarzyszącej mu kozie, wyszedł za nią na środek rżyska, co było jego ostatnim błędem.
Myśliwi z „Szaraka” wysoko cenią współpracę z naszym biurem polowań. Fundusze pochodzące z polowań dewizowych pozwalają nie tylko na opłacenie szkód łowieckich, utrzymanie składek członkowskich na akceptowalnym poziomie i prowadzenie gospodarki, ale także na inwestycje. Myśliwi mogą się poszczycić piękną murowaną stanicą w miejscowości Balice, nieopodal Buska-Zdroju. Znajdują się w niej dwa pokoje gościnne oraz sala kominkowa, gdzie odbywają się walne zebrania i biesiady po polowaniach zbiorowych. Ufundowano już sztandar, który wkrótce zostanie oficjalnie nadany. Koło zrzesza 25 myśliwych, gospodaruje w obwodzie o powierzchni 7 tys. ha (w tym 700 ha lasu). W rocznym planie odstrzału główną pozycję zajmują sarny – 27 (w tym 14 rogaczy), 18 dzików i 200 bażantów. Skład zarządu: Włodzimierz Stępień – prezes, Tadeusz Kułaga – łowczy, Fryderyk Kwapisz – podłowczy, Adam Kowalski – skarbnik, Stanisław Bracisiewicz – sekretarz.
Bartosz Marzec