Tajemnicza śmierć
Tragedia w okręgu sieradzkim. W wiosce Wola Przedmiejska pod Uniejowem zginął 14-letni chłopiec. Jego ciało z raną postrzałową klatki piersiowej znaleziono w samochodzie stojącym na krawędzi rowu. W aucie leżała dubeltówka, z której najprawdopodobniej padł strzał. Policja ustaliła, że listopadowej soboty 2017 r. nastolatek, bez wiedzy ojca, zabrał fiata uno z podwórka. Reszta to domysły, bo prokuratura i policja nie udzielają informacji.
Sekcja zwłok potwierdziła, że przyczyną śmierci była rana postrzałowa w okolicy mostka. Postępowanie prowadzone jest w kierunku samobójstwa. Śledczy przeprowadzili eksperyment procesowy, który wykazał, że technicznie możliwe było to, aby chłopiec sam się postrzelił z myśliwskiej dubeltówki. Prokuratura Okręgowa w Sieradzu potwierdza, że w telefonie komórkowym chłopaka znaleziono plik tekstowy, któremu śledczy nadają rangę listu pożegnalnego.
Zrozumiałe emocje budzi kwestia broni. Prowadzący postępowanie nie wiedzą, skąd nastolatek wziął strzelbę i naboje. Nikt z otoczenia chłopca nie polował. Redakcja zapytała, czy broń kiedykolwiek była rejestrowana w Polsce, czy udało się ustalić jej ostatniego posiadacza. Sieradzka prokuratura okręgowa odmówiła odpowiedzi. Potwierdziła jedynie, że strzelba nie figurowała w policyjnym rejestrze broni utraconej.
Tymczasem istnieje równoległa wersja zdarzeń. Według nieoficjalnych wiadomości, nastolatek był pasjonatem łowiectwa. Interesował się wszystkim, co wiązało się z polowaniem, dużo czytał. Według jednej z poszlak, postanowił sam zapolować. W nieznanych okolicznościach zdobył strzelbę, ukradł ojcu samochód i przed świtem pojechał w teren. Świadczyć o tym miały lornetka, zapas kanapek i termos z gorącą herbatą, znalezione obok broni. Młody kierowca miał kłopoty na drodze. Podczas nieumiejętnych manewrów z załadowanej dubeltówki padł przypadkowy strzał.
A sama broń? Lokalna prasa, która jest najbliżej, zatem często wie najlepiej, twierdzi, że strzelba należała do myśliwego, który zmarł. Dalsze losy jego strzelby nie są znane. Broń nie trafiła do policyjnego depozytu, nie została przez rodzinę sprzedana osobie uprawnionej do posiadania broni. Wypadła z oficjalnego obiegu. Nikt jednak nie zgłosił jej kradzieży ani zagubienia, zatem dubeltówka nie trafiła do rejestru broni utraconej.
Sprawa jest bardzo tajemnicza. Prokuratura potwierdza, że na broni są wyraźne numery i inne cechy fabryczne. Jeśli broń wyprodukowana była po drugiej wojnie światowej, wówczas odtworzenie jej historii w większości przypadków jest możliwe. Jeśli strzelba pochodzi sprzed 1945 roku, przetrwała do dzisiaj w czyjejś piwnicy i nie była nigdy rejestrowana w Polsce, to prokuratura nie ma żadnych powodów, by o tym nie informować. Nie można wykluczyć, że czyjeś zaniedbanie przyczyniło się do śmierci chłopca.
Marek Ledwosiński / fot. Shutterstock