Zapuszkowany jaźwiec
Śmierć w męczarni czekała młodego borsuka, ale w porę pojawił się człowiek i uwolnił zwierza ze stalowej maski.
Nie wiadomo jedynie, po co borsuk wsadził łeb do puszki po farbie. Nie była to przecież blaszanka po wojskowej tuszonce.
Leśnictwo Sokole w Krośnieńskiem. Leśniczy Artur Świder jedzie sprawdzić świeże pożarzysko. W przydrożnym rowie widzi futrzaka. Zwierz leży na plecach i macha stawkami.
– Jenot? Nie. To młody borsuk. Na głowie puszka po farbie olejnej! Jaźwiec krańcowo wyczerpany. Nie miał siły stać na łapach. Leżał na plecach i czekał na śmierć.
Leśnik wrócił do auta po przeciwdeszczową pelerynę. Wiedział, co borsuk w zwarciu robi z norowcem. Owinął zwierzaka szczelnie peleryną, zawiniątko ścisnął kolanami i ostrożnie ściągał puszkę z głowy.
– Zaklinowała się na uszach. Trzeba było użyć siły, ale i działać z wyczuciem, żeby mu łba nie urwać. Udało się. Borsuk, uwolniony od puszki, wyzwolił się z kaftana bezpieczeństwa i jednym susem był już w krzakach. Zostało tylko kilka zdjęć zrobionych komórką przez przypadkowego rowerzystę, który asystował leśniczemu.
Tamtejsi leśnicy mówią, że nie ma u nich problemu z dzikimi wysypiskami. Lasy są regularnie sprzątane, swoje zrobiły też fotopułapki. Najgorzej wzdłuż dróg. Kierowcy wyrzucają śmieci wprost przez okna. Niektóre, jak puszka po farbie, są dla zwierzyny śmiertelnie niebezpieczne.
(ML) / fot. Peter Trimming (flickr.com)